piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział VIII

Kolejny dzień.Właśnie w tym dniu miała być odkryta zagadka czego strzeże ten trójgłowy pies.
Na śniadaniu to Rose nic nie przeżuła tylko myślała.Myślała o tym chłopcze co ją uratował przed Morderczym Zaklęciem.Nie widziała jego twarzy,lecz któż to był?
- Rose,zjedz chociaż kiełbkaske.-błagały Lily i Kate.
-Nie dziękuje.
-Nie będziesz miała siły na lekcje i na dzisiejszą noc!
Ale Rose to zignorowała.Gdy Cyprian z Carmen i Alexandrem Blackstonem dosiedli,wstała i odeszla.Kate i Lily zastanawiały się dlaczego jest taka..sztywna.
  Po południe minęło zwyczajnie.Połowa uczniów w Hogwarcie rzucali w siebie śnieżkami.Rose nadal myślała.Lily zastanawiała się czy wziąść na tą ''misję'' peleryne-niewidkę,za to Kate dręczyło jescze coś.Obok blondowłosego młodzienca zauważyla także wysokiego,chłopaka który mu pomagał.
 Dzień minął szybko i schludnie.Gdy zapadł zmrok i uczniowie położyli się do swoich łóżek,Kate,Lily i Rose wymknęli się ze swojej wieży.Gdy zmierzali w kierunku trzeciego piętra,usłyszeli za sobą kroki.Czyżby to był Filch? Nie.Za dziewczętami szli Cyprian i Alexander.
Kate wyszła z peleryny niewidki,nie zważając,że Lily trzyma ją mocno za łokieć.
- Co wy tu robicie?-prawie krzykneła dziewczynka.
-Cicho!-szepnął Alexander.-Chcesz żeby Filch się pojawił?
-Nie,ale tłumaczcie się!
- Z czego?-wtrącił się Cyprian.-To ty pierwsza upuściłaś wieże,więc to ty powinnaś.
Gdy Kate otworzyła usta,Rose się odezwała wychylając z peleryny.
- Nie kłóćmy się!Chcecie wiedzieć co robimy? Dobrze! Idziemy na trzecie piętro!
Policzki Cypriana wyraźnie się zarumieniły.
- My też tam idziemy.-powiedział zaskoczony Alexander.
-A po co?-dołączyła się do rozmowy również Lily.
- Em... By coś sprawdzić...
-W takim razie wskakujcie pod pelerynę,jeśli się zmieścicie-mruknęła Rose.
Wszyscy,pod peleryną niewidką udali się na trzecie piętro.Weszli do Zakazanego Lasu,a tam trójgłowy pies smacznie spał oddychając głęboko.
-Patrzcie,klapa jest otwarta.-wyszeptała Kate.
Zacisnęli zęby i ostrożnie przestępili łapę psa i było widać kwadratowy otwór.
-Kto pierwszy?-zapytał Alexander.
-Ty.-burknął Sebastain i popchnął chłopaka a ten wpadł do dziury.
Po Alexandrze skoczyła Lily,potem Kate,Rose i Cyprian.
Wylądowali na czymś miękkim.Lily pomacała naokoło,i wyglądało na to że siedziała na czymś w rodzaju rośliny.
-Popatrzcie za siebie!-krzyknęła Rose.
Zrobili to posłusznie i zamarli.Rose zerwała się na nogi i przywarła do wilgotnej ściany.Roślina oplotła Lily,Kate,Alexandrze,i Cyprianowi nogi tak mocno,że zaczęły drętwieć.
-To diabelskie sidła!-krzyknęła Rose.
- Och,pięknie dziękujemy że nam w TEJ CHWILI powiedziałaś!-warknęła Lily.
Rose wyciągnęła różdżkę i coś zamruczała pod nosem a z nije wyleciały niebieskie płomienie.Po chwili  obja chłopcy i dziewczęta zostali wolni.
-Off dobrze,idżmy dalej.-popędziła ich Lily.
Poszli kammiennym korytarzem i usłyszeli jakieś brzęczenie i szelesty.Dobiegli końća korytarza i zobaczyli jasno uświetloną komnatę pełną małych wirujących kluczy.
-Chyba trzeba złapać klucz pasujący do drzwi.-mruknęła Kate.
W tej chwili przed oczami Lily stanęła miotła. Gdy  juz prawie ją dosiadła odezwał się Cyprian:
-Może ja powinienem.Jestem szukającym.
-Tak,ale to nie ty złapałeś znicz.-mruknęła i śmignęław powietrze między rojami skrzydlatych kluczów. Lily miała talent po Harrym więc nie miała trudności w dostrzeganiu rzeczy.Wkońcu po minucie poszybowania znalazła wielki srebny klucz ,który miał jedno skrzydło skrzywione.Wyciągnęła ku niemu rękę i....złapała! Ale za to gdy już go złapałą inne klucze zatrzymały się na chwilę i poszybowały za nią.Wyleciała prosto i w dół i górę a klucze za nią!
-Rose łaaap!-ryknęła i rzuciłą ku niej klucz.
Dziewczynka złapała i nim otworzyła drzwi do kolejnej sali. Wszyscy do niej wbiegli oprócz Lily.Skręciła mocno w lewo i poszybowała do wejścia a klucze za nią lecz pewnie się wbiły w drzwi bo już Rose zamknęła je! 
  I nagle dostrzegli zdumiewający widok! Stali na wielkiej szachownicy,za czarnymi figurami,które były większe od nich.
- I co zrobimy?-odezwał się Cyprian.
- Mam plan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz