niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział V

 Gdy wszyscy byli już w Wielkiej Sali, Rose i Lily rozmyślały o trójgłowym psie co wczoraj spotkały wrazem z Kate.Córka Luny nie okazywała za bardzo zainteresowania tym i tylko jadła kanapkę.
- Hej dziewczyny.Niedługo będzie mecz quidditcha.-rzekł podekscytowany Cyprian.-Jestem szukającym!
- Super.-dołaczyła do rozmowy Carme: blondowłosa dziewczynka o  pięknych niebieskich oczach.
-Niedlugo będą lekcje z McGonall.-zawiadomiła Rose.
Lily się wzdrygnęla.
                                                   

                                                               ***
Profesor McGonagall nie okazywała miłosierdzia.Nie można było ją oszukiwać ani pod jej okiem ściągać.Czasem lekcje z nią było traumą dla Ślizgonów.
- Paniczu Malfoy,no dalej!-popędziła go na jednej lekcji
- Skupiam się!-wrzasnął.
- Jakoś nie widzę no dalej!
Zestresowany Malfoy machnął różdżką a sowa zamiast zamienić się w kwiata zamieniła się w kurę.
Zdenerwowana pani profesor posłała surowe spojrzenie dla Scorpiusa.
- Slytherin traci pięć punktów!

                                                            ***
Wreszcie gdy nastał dzień wolny,Kate,Rose,Lily oraz Cyprian wylegiwali się na błoniach.Byli ubrani luźno-głownie swetry i dżinsy.
- Fajnie,niedługo będą święta.-rzekła spragniona ferii Kate.
- Ale najpierw quiddtchat!-powiiedział Cyprian.
Rose oparła głowę o drzewo,a Lily rozmyślałą o tym meczu. Zawsze chciała byc w drużynie! Tak jak jej tata! Niestety relaks nie trwał długo bo przyszedł Scorpius a za nim Carmen.
- Malfoy oddaj mi to!-krzyknęła próbując wyrwać mu naszyjnik.
- A po co ci taki rupieć?-zaśmiał się.
- To pamiątka rodzinna! Oddaj to!
Lily stanęła.
-Oddaj to Malfoy.-wycedziła groźnie,lecz on tylko się zaśmiał.
-Najpierw mnie złap!Accio miotła!-przedmiot posłusznie do niego przyleciał,usiadł na nim i wyleciał do góry.
- Do mnie!-krzyknęła Lily, a do niej to nad czym śmigał Scorpius stał przed nią.
Dosiadła ją i wzięła głęboki oddech,odepchnęłą się mocno od ziemi i wystrzeliła w powietrze. Na miotle czuła jakby wolność,radość...Była szczęśliwa! Zakręciła mocno do tylu i poleciała za Scorpiusem.Z łatwością go dogoniła i wyciągnęła ręke w jego kierunku.Lecz w tym samym czasie Malfoy uderzył w drzewo.Nie pomagając mu odebrała amulet i  rzuciła ku uradowanej Carmen.
Cyprian zszokowany stał na równe nogi.
-Wow.-krzyknął.
Lily  stanęła obok niego.
- Powiem dla Maysona by cię przyjął do drużyny!
- Ale ja mam 11 lat.-powiedziała Lily.
-Ale ty masz talent Lily!-wymamrotała Rose wyraźnie zszokowana.-Twój tata też był w drużynie,w tym wieku!
Córka Harry'ego Pottera uśmiechnęła się lekko nadąsana.
Cyprian rozpromieniony wybiegł gdzieś a Carmen przytuliła Lily.
-Dziekuję.-wyszeptała.
Lily wzruszyla ramionami.
                                                      ***
 Dwie godziny później wszyscy zasiedli w pokoju wspólnym Gryfonów. Nieoczekiwanie przez okno przyleciała sowa Lily. Upuściła list na jej nogach i wyleciała.
Rose z Kate od razu pojawiły  sie obok Lily.
- No czytaj.-zachęciły dziewczęta.
Lily odczytała na głos:
Droga Lily Potter!
Mayson ucieszył się tą wiadomością że dobrze posługujesz się miotłą.Zgodził się byś była w drużynie,nauczyciele także. Załatwimy ci Nimbusa dwa tysiące i przyniesiesz nam zwycięstwo!
                                                                                                              Cyprian.
- Jesteś w drużynie!-zapiszczały Kate i Rose
Od tej chwili Lily postanowiła że każdego dnia,byle jakiej godziny będzie trenować do meczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz