-Dziewczyno,przestań!Kazał ci ktoś tyle jeść?!-zapytała zaczepnie Kate.
-No alee...
Nagle Lily stanęła dęba.
-Co...To jest...?-wyszeptała.Na jednej ze ścian widniał napis"Komnata została otwarta.Strzeżcie się,wrogowie dziedzica!
-Nie wierzę...-wydukała Rose-jak...JAK?!
-Popatrzcie...-Kate wskazała palcem na latarnię przyczepioną do tejże ściany-woda,i coś czarnego...Ajaj!-odskoczyła z krzykiem-TO PANI NORRIS!-pisnęła.
-A co tu się wyprawia?!-zapytał Snape.Czy to...Co to za bazgranie po ścianach,i...Czy to kot woźnego?!
-Mo...Możemy to wytłumaczyć...-powiedziała blada ze strachu Lily.Krople potu zrosiły jej alabastrowe czoło.
-Bo uwierzę...Do mojego gabinetu,proszę!
-Chwilka,chwila!Co to ma znaczyć?Ach tak...-powiedział tonem znawcy przepychający się przez tłum Lockhart,patrząc to na Panią Norris,to na przyjaciółki-hmm,wandalizm i zabójstwo,tak?Profesorze,mój gabinet jest bliżej.Można?...
-Tak-odparł krótko i rzeczowo Snape.-A wy an co patrzycie?!Do dormitoriów!-ryknął w kierunku zgromadzonej sporej grupki uczniów.
No więc mówicie,że po prostu tamtędy przeszłyście?Zadziwiające,zadziwiające...-rozkminiał dyrektor.
-Gdzie ona?!Zabiłyście ją!-wrzasnął Filch,wpadając do gabinetu,i oskarżycielsko wskazując na struchlałe dziewczęta.
-Ona żyje,Argusie.Spokojnie.Jest spetryfikowana,ale już wkrótce będziemy mieć mandragory,pomożemy jej...-przemawiał łagodnie do rozjuszonego woźnego.
W tej chwili Rose pomyślała,że gdyby Filch nie był takim potworem-mogłaby mu nawet współczuć.
-No dobrze.Idźcie do pokoju.Nie mam więcej pytań...-westchnął wyraźnie zmęczony Dumbledore.
-No i co my zrobimy?!Komnata znowu jest otwarta...A jeśli to...Scorpius?
-Eee tam!Jego ojciec nie miał ani kropli krwi Salazara,więc on ma mieć?Coś bredzisz.Lily!
-A może ona ma rację...?Wiem!Użyjemy eliksiru wielosokowego.To znaczy...Uwarzymy go w toalecie Jęczącej Marty,tam nikogo nie ma,pójdziemy do ich pokoju wspólnego,i...Łapiecie?
Dziewczyny załapały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz