czwartek, 6 września 2012

Rozdziała VII

-Jestem ledwo żywa...-jęknęła Rose-możemy iść wolniej?
-Dziewczyno,przestań!Kazał ci ktoś tyle jeść?!-zapytała zaczepnie Kate.
-No alee...
Nagle Lily stanęła dęba.
-Co...To jest...?-wyszeptała.Na jednej ze ścian widniał napis"Komnata została otwarta.Strzeżcie się,wrogowie dziedzica!
-Nie wierzę...-wydukała Rose-jak...JAK?!
-Popatrzcie...-Kate wskazała palcem na latarnię przyczepioną do tejże ściany-woda,i coś czarnego...Ajaj!-odskoczyła z krzykiem-TO PANI NORRIS!-pisnęła.
-A co tu się wyprawia?!-zapytał Snape.Czy to...Co to za bazgranie po ścianach,i...Czy to kot woźnego?!
-Mo...Możemy to wytłumaczyć...-powiedziała blada ze strachu Lily.Krople potu zrosiły jej alabastrowe czoło.
-Bo uwierzę...Do mojego gabinetu,proszę!
-Chwilka,chwila!Co to ma znaczyć?Ach tak...-powiedział tonem znawcy przepychający się przez tłum Lockhart,patrząc to na Panią Norris,to na przyjaciółki-hmm,wandalizm i zabójstwo,tak?Profesorze,mój gabinet jest bliżej.Można?...
-Tak-odparł krótko i rzeczowo Snape.-A wy an co patrzycie?!Do dormitoriów!-ryknął w kierunku zgromadzonej sporej grupki uczniów.

No więc mówicie,że po prostu tamtędy przeszłyście?Zadziwiające,zadziwiające...-rozkminiał dyrektor.
-Gdzie ona?!Zabiłyście ją!-wrzasnął Filch,wpadając do gabinetu,i oskarżycielsko wskazując na struchlałe dziewczęta.
-Ona żyje,Argusie.Spokojnie.Jest spetryfikowana,ale już wkrótce będziemy mieć mandragory,pomożemy jej...-przemawiał łagodnie do rozjuszonego woźnego.
W tej chwili Rose pomyślała,że gdyby Filch nie był takim potworem-mogłaby mu nawet współczuć.
-No dobrze.Idźcie do pokoju.Nie mam więcej pytań...-westchnął wyraźnie zmęczony Dumbledore.

-No i co my zrobimy?!Komnata znowu jest otwarta...A jeśli to...Scorpius?
-Eee tam!Jego ojciec nie miał ani kropli krwi Salazara,więc on ma mieć?Coś bredzisz.Lily!
-A może ona ma rację...?Wiem!Użyjemy eliksiru wielosokowego.To znaczy...Uwarzymy go w toalecie Jęczącej Marty,tam nikogo nie ma,pójdziemy do ich pokoju wspólnego,i...Łapiecie?
Dziewczyny załapały.

wtorek, 4 września 2012

KM rozdział VI

Wszyscy poszli w stronę cieplarni, jeszcze podśmiewając się z psikusa. Po chwili spotkali profesor Sprout, która zaprowadziła ich do cieplarni nr.3
Wszyscy wiedzieli, że znajdują się tam niebezpieczniejsze i ciekawsze rośliny niż w cieplarni nr.1, gdzie dotąd pracowali, więc z podnieceniem zajmowali miejsca przy długich, pobrudzonych ziemią stołach. Przed każdym leżała para nauszników. Alexander zastanawiał się:
-Po co nam te nauszniki? Przecież nie jest tak zimno!
Profesor Sprout odpowiedziała:
-Dziś będziemy przesadzać mandragory. Mimo tego, że nasze są młodziutkie, ich krzyk może spowodować utratę przytomności na nawet kilkanaście godzin. Dorosłe mogą zabić swoim krzykiem. Mandragora jest składnikiem wielu eliksirów. Zanim zabierzecie się do pracy, załóżcie nauszniki.
Już..? Dobrze. Na trzy chwyćcie za liście i z całej siły wyciągnijcie. Póżniej weźcie doniczki spod stołu, wsadźcie do nich mandragory i obłóżcie kompostem. Teraz wam pokażę, jak to zrobić.
I to mówiąc, wyciągnęła z doniczki dziwną roślinę. Wyglądała ona jak malutkie dziecko, z centkowaną skórą, wrzeszczące ile sił w płucach. Profesor Sprout wsadziła mandragorę do doniczki, po czym obłożyła ją kompostem. Dała im znak, żeby zrobili to samo.
Po chwili prawie wszyscy trzymali w rękach te niezwykłe rośliny i próbowali je wsadzić do doniczek. Było to jednak trudniejsze, niż myśleli. Mandragory tak się wierzgały, że o mały włos Lily nie upuściła jednej, jednak w ostatniej chwili Rose pomogła jej i razem wepchnęły mandragorę do doniczki.
Po lekcji wszyscy byli zgrzani, spoceni i obolali, a Victoria miała rozcięcie na ramieniu, gdzie próbowała ugryźć ją tentakula. Po zielarstwie była transmutacja z McGonagall, a później lunch.

niedziela, 2 września 2012

KM rodział V

Cała gromada spokojnie maszerowała sobie do sali Eliksirów. No gdyby nie to, ze Alex zgubił się gdzieś po drodze, a Lily i Rose nie potknęły się o siebie nawzajem. Cyprian i Kate weszli do sali siadając na swoich miejscach. Alex o mały włos się nie spóźnił. Ale to Rose i Lily spóźniły się na zajęcia.
- Jak zwykle. Panna Weasley i Panna Potter. Niczym nie różnicie się od swoich rodziców. - burknął Snape.
- Ale... - zaczęły dziewczyny.
- Żadnych ale! Na miejsca! Ale już! - powiedział już mocno zdenerwowany Snape. Dziewczyny ruszyły na swoje miejsca w głowie wyzywając Snape'a od różnych stworów. Jeszcze te jego przetłuszczone włosy tylko wzmagały chytre i chamskie przezwiska. Jak zazwyczaj na lekcji eliksirów Snape musiał wybrać "ofiarę" która zaprezentuje jak zrobić najprostszy eliksir. Tym razem wybrał Kate która nie była zbyt zadowolona z tej wieści. Pewne ślizgonki zlustrowały ją spojrzeniem i cichym złośliwym śmiechem gdy ta podchodziła
- Panna Lovegood zaprezentuje dziś nam jak zrobić eliksir Wiggenowy. Składniki leżą na stole. Tylko migiem! - powiedział Snape zacierając dłonie.
Dziewczyna podeszła do stołu na którym leżały składniki. Zrobiła wszystko ci pisało w podręczniku do eliksirów. Po chwili wzięła jedną z butelek i nalała tam trochę eliksiru. Snape wziął butelkę i wypił. Eliksir zadziała dlatego gryfoni dostali te 5 punktów które Snape niechętnie im przyznał. Na następnego ochotnika wyznaczył Goyle'a. Oczywiście Alex i Cyprian jak zwykle przyszykowali małą "niespodziankę". Goyle podszedł do kociołka i wrzucił do niego składniki... innego eliksiru. Bowiem chłopacy podali mu składniki eliksiru bujnego owłosienia. Gdy tylko eliksir był gotowy ślizgon natychmiastowo podał go Snape'owi. W tej właśnie chwili Cyprian i Alex zaczęli chichotać złośliwie. Kate, Rose i Lily odwróciły głowy w ich stronę i już domyślały się co zrobili.
Snape chwycił butelkę i szybko wypił zawartość. Nie długo trzeba było czekać by zobaczyć efekt tego żartu. Na ciele profesora wyrosły długie i gęste włosy. Wszyscy śmiali się naprawdę głośno - tylko Goyl stał jak wryty. Był zdezorientowany.
- Co to ma być!? Czyja to sprawka?! - wykrzykiwał profesor gdy do sali wkroczyła profesor Mcgonagall. Wszystkich zatkało.

- Co tu się dzieje? Ktoś mi to wszystko wyjaśni? - rzekła prof. McGonagall wchodząc głębiej do sali i patrząc na Alexandra oraz Cypriana.
- Gregory wykonał niemiły żart panu profesorowi Snape'owi. - odparł Alex udając miły ton głosu.
- Mhm.... A więc co ma pan nam do powiedzenia panie Goyle ? - zapytała nauczycielka. - Ja... Ja... To wszystko ich wina!! - krzyczał wskazując na Kate, Rose, Lily, Alexa i Cypriana.
- Skoro nie chce pan nam odpowiedzieć będziemy musieli iść z tym do profesora Dumbledora. A tu nagroda za ten żart. Minus piętnaście punktów dla Slytherinu.- i w tym momencie wszyscy ślizgoni zaczęli wściekle szeptać. Wszyscy wstali i wyszli z sali i pokierowali się w stronę cieplarni gdzie miała odbyć się lekcja zielarstwa z profesor Sprout przy okazji wspominając dowcip wykonany przez chłopaków.